Kwiaty białe jak kości I Flowers white as bones

12 Gallery, Cieszyn
27.10.2022 - 31.12.2022

Kwiaty białe jak kości/ Flowers white as bones
Marta Szulc, Małgorzata Szandała
Curator: Barbara Głyda
Tekst: Łukasz Dziedzic

 

Biologiczne więzy i emocjonalne zależności w obrębie rodziny są jak kłącza, z których wyrastają kolejne pokolenia, dziedzicząc nieświadomie traumy swoich przodków. Wydarzenia z życia rodziców czy dziadków potrafią kształtować nasze relacje ze światem, manifestując się w postaci irracjonalnych lęków, napadów złości lub nienaturalnego wręcz spokoju. Zapalniki ukryte głęboko w naszych ciałach i umysłach, zdają się działać samoistnie, czekając cierpliwie w podświadomości na zewnętrzny impuls.
Tytuł wystawy Kwiaty białe jak kości symbolizuje dychotomię doświadczeń w relacjach rodzinnych. Dla Marty Szulc jest czymś co pozwala wiązać w sobie pojęcia takie jak życie i śmierć, delikatność i twardość, cielesność i jej zanik, miłość i pustkę. Dlatego główna oś wystawy zbudowana jest wokół tematu traumy pokoleniowej i tych wszystkich napięć kształtujących rodzinne więzy.
Cykl niewielkich obrazów inspirowanych filmowymi kadrami pod tytułem Portret mojej matki/bliskość przedstawia intymne relacje jakie łączą matki i córki. To opowieści o podświadomych zależnościach, w których córki często zostają zdominowane „figurą” matki. Artystka w tych obrazach, poprzez symboliczny gest wymazania twarzy matek, oddaje przestrzeń córkom. Pomaga im uwolnić się z toksycznej relacji.
Marta, pracując z własnymi traumami, dotarła do wypieranych przez siebie emocji, a co za tym poszło, uświadomiła sobie niszczące ją schematy, w które była/jest uwikłana. Ta wiedza skłoniła ją do stworzenia nowych obrazów, będących reakcją na te intymne odkrycia. Typowa dla jej wcześniejszych realizacji monochromatyczność, głównie w odcieniach błękitu, w nowych pracach została zastąpiona wielokolorowością. Jak gdyby „mówienie” o skomplikowanych emocjach skłoniło Martę do wyjścia z własnej strefy komfortu, z technicznych przyzwyczajeń, na rzecz odkrywania świeżego języka i otwarcia się na własne historie. Być może z tego też powodu autorka sięga po zdecydowanie większe formaty obrazów.
Te większe prace w swoim temacie skupiają się na ukazaniu pokoleniowości. Są to symboliczne kadry z życia artystki i jej rodziny. Dzieciństwo rodziców (Mała mama), traumy związane z toksyczną kobiecością (Trzy kobiety) czy lęk autorki i jej poczucie winy w relacji z synem w pracy Bez tytułu (the perfect mum). To wszystko obrazuje stopień uwikłania emocjonalnego i nieuświadomione powielanie wzorców, które zamieszkują pamięć istoty ludzkiej. To właśnie te prace, niezwykle melancholijne i osobiste, najlepiej wyrażają zagubienie i tę dychotomię pojęć zderzonych w tytule wystawy. Pokazują nam również, że wszyscy dzielimy podobne doświadczenia. Aby podkreślić moc tej uniwersalności i rozszerzyć ekspozycję o kolejne środki i sposoby wyrazu Marta Szulc zaprosiła do udziału w wystawie Małgorzatę Szandałę.
Artystka w swoim filmie wideo, przy pomocy prostych środków, pokazuje pewien tajemniczy dialog. Abstrakcyjny na pozór kadr wraz z upływem czasu ujawnia możliwe do odczytania szczegóły. Kontur oczodołów, linię zębów. W pewnym momencie orientujemy się, że są to czaszki istot człekokształtnych, praludzi, które prowadzą ze sobą „rozmowę” obracając się ku sobie i odwracając od siebie. Ten ruch trwa bez końca. Rozmowie tej towarzyszy dźwięk z przestrzeni spoza obrazu: głos dziecka, głos matki, język, którego nie jesteśmy w stanie rozpoznać.
Wizja Szandały zawarta w filmie Rozmowa – mimo swojego pozytywnego tytułu – daje wyraz niesamowicie trudnej komunikacji między ludźmi. Czająca się w każdym z nas trauma pokoleniowa jest niemal odwieczna. Powoduje, że głęboka rozmowa z drugim człowiekiem staje się wręcz niemożliwa. Zwłaszcza z kimś z naszej własnej rodziny.
Obracamy się w przestrzeni pomiędzy byciem ofiarą a byciem agresorem w zależności od tego, który bodziec akurat nas aktywował. Dajemy się ranić i ranimy, zazwyczaj najbliższych. Nas raniono w ten sam sposób. A jest w nas przecież ogromne pragnienie wyrzucenia z siebie tej kapsuły czasu, wypełnionej traumą.

Artystki mówią jeszcze jedną ważną rzecz, mówią: sama świadomość pokoleniowej traumy nie wystarczy do tego, aby ją zatrzymać. Najlepiej rozłożyć ją na części, przyjrzeć się im, jeżeli się da: zrozumieć, przepracować. W terapii, czy poprzez sztukę. Jakkolwiek. Marta Szulc nie podaje rozwiązań. Ale zdecydowanie mówi: chcę to zatrzymać. Zwraca też uwagę, że jest to nasza wspólna odpowiedzialność. Odpowiedzialność za ten świat, aby stał się lepszym miejscem. Dla nas wszystkich.

Łukasz Dziedzic