Układ Sił I The Balance of Power
01.09 – 10.11.2024
Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów
kuratorka I curator: Marta Szulc
Inne Towarzystwo: Wojciech Gilewicz, Agata Groszek, Bartosz Kokosiński, Monika Mamzeta, Katarzyna Sobczuk, Małgorzata Widomska
oraz Marta Szulc i Monika Waraxa
Zapraszając do wspólnej wystawy kolektyw artystyczny Inne Towarzystwo chciałam skupić się na postaci Jarosława Iwaszkiewicza i jego płynnej tożsamości, która chyba bliższa jest naszym czasom także pod względem narcyzmu i autokreacji. Postać Iwaszkiewicza jest dla mnie pełna sprzeczności, ale nie można mówić o nim bez uwzględnienia relacji panujących w Stawisku. Miejsce to było areną dla niejednoznacznych rodzinnych stosunków, delikatnej sieci ludzkich zależności i tarć. Specyfika domu-muzeum sprawia, że możemy odkrywać Iwaszkiewicza i relacje jakie łączyły go z bliskimi poprzez samo miejsce, przepełnione przedmiotami kryjącymi historie domowników.
W Stawisku zachowało się wiele anegdot z życia Iwaszkiewiczów oni sami pozostawili stosy dokumentów, listów i dzienników, które powinny ułatwić zbudowanie obrazu właścicieli, ale im więcej się czyta i wie, tym bardziej Jarosław i Anna wymykają się ocenie.
Stawisko wydawało się zawsze przepełnione ludźmi, rodziną, krewnymi, bliższymi i dalszymi znajomymi, którzy czasami przyjeżdżali na weekend, a czasami zostawali na parę miesięcy. Pod jednym dachem mieszkali Iwaszkiewiczowie, ich dzieci, ojciec i ciotka Anny oraz kuzynka Maria, później siostra Jarosława, czasami gościli jego kochankowie. Już to tworzy budzącą zdumienie mieszankę. Do tego dochodzą osobiste, bolesne historie – Anny, opuszczonej przez matkę i doświadczonej przez samobójstwo ukochanego ojca Stanisława, fundatora Stawiska; Jarosława, literata z jednym kufrem, czującego odpowiedzialność za matkę i siostry, później za całe Stawisko. Nic nie jest tu jednoznaczne, otwarte małżeństwo i wzajemność Iwaszkiewiczów, nawet ich więzi z córkami Marią i Teresą oraz adoptowanym synem. (W swoich Dziennikach Iwaszkiewicz szczerze przyznaje, że być może córek nie kocha wystarczająco, zięciów nie znosi, wnucząt nie docenia).
Układy sił panujące w każdej rodzinie podlegają stałym zmianom i może dlatego Stawisko jest dobrym miejscem, żeby przyjrzeć się chaosowi ludzkich relacji, szczególnie teraz kiedy następuje ich redefiniowanie.
Chcemy zrobić przeciąg, poruszyć zastałe powietrze i dotlenić to miejsce. Otworzenie okien i drzwi, to symboliczny gest, który ma pomóc uwolnić się nieprzepracowanym emocjom, temu co wniknęło w te mury. Rodzaj rytuału. Nawiązujemy do historii, które z nami najmocniej rezonują i opowiadamy o nich przez pryzmat współczesnej wrażliwości. Prace wplecione w tkankę Stawiska oddają głos tym , którzy być może go nie mieli, zaglądają pod łóżko, gdzie straszy, próbują przywrócić energetyczną równowagę.
Marta Szulc
By inviting the Inne Towarzystwo artistic collective to join this exhibition, I wanted to focus on the figure of Jarosław Iwaszkiewicz and his fluid identity, which seems closer to our times, especially in terms of narcissism and self-creation. Iwaszkiewicz is, to me, a figure full of contradictions, but one cannot discuss him without considering the dynamics that prevailed in Stawisko. This place served as a stage for ambiguous familial relationships, a delicate web of human dependencies and tensions. The unique nature of this house-museum allows us to explore Iwaszkiewicz and the relationships he had with those close to him through the place itself, filled with objects imbued with the stories of its inhabitants.
Stawisko holds numerous anecdotes from the lives of the Iwaszkiewicz family. They left behind piles of documents, letters, and diaries that should, in theory, make it easier to construct a picture of its owners. Yet the more one reads and learns, the more Jarosław and Anna elude definitive judgment.
Stawisko always seemed full of people—family, relatives, closer and more distant acquaintances—some staying for the weekend, others for several months. Under one roof lived the Iwaszkiewicz couple, their children, Anna’s father and aunt, their cousin Maria, and later Jarosław’s sister; occasionally, Jarosław’s lovers also stayed as guests. This alone creates a startling mix. Add to this the deeply personal, painful stories: Anna, abandoned by her mother and scarred by the suicide of her beloved father, Stanisław, the founder of Stawisko; Jarosław, a writer arriving with just a single suitcase, feeling responsible for his mother and sisters, and later for the entire household of Stawisko. Nothing here is straightforward—the open marriage and mutual understanding between the Iwaszkiewicz couple, even their bonds with their daughters Maria and Teresa, and their adopted son. (In his diaries, Iwaszkiewicz frankly admits that he might not love his daughters enough, cannot stand his sons-in-law, and does not value his grandchildren.)
The balance of power in every family is subject to constant shifts, and perhaps that’s why Stawisko is such a fitting place to examine the chaos of human relationships, particularly now, when they are undergoing redefinition.
We want to create a draft, stir the stagnant air, and bring fresh oxygen to this space. Opening windows and doors is a symbolic gesture meant to release unresolved emotions that have seeped into these walls—a kind of ritual. We draw on the stories that resonate most strongly with us and reinterpret them through the lens of contemporary sensibilities. Works woven into the fabric of Stawisko give a voice to those who perhaps lacked one, peek under the bed where shadows linger, and seek to restore energetic balance.
Marta Szulc
Opowiem Wam bajkę o pięciu krasnoludkach i młodej rzeźbiarce, która bardzo chciała zostać Wielką Artystką… Jej marzenia podsycały
lektury. Z „Maria i ja” Magdaleny Samozwaniec zapamiętaładygresję o młodej zdolnej rzeźbiarce, która wyszła za mąż. Jej mąż
zapewniał: Będziemy lepili … i ulepili pięcioro dzieci. Nasza bohaterka była przekonana, że w dzisiejszych czasach to nie może się
zdarzyć, że taki los ją ominie. Gdy opowiadała o swoich planach słyszała: „tak… rzeźba to świetny pomysł, bo będzie mogła lepić
krasnale ogrodowe. Jest na nie nieustające zapotrzebowanie i na zachodniej granicy biznes kręci się świetnie, a przecież Polska gliną
stoi i materiału jej nie zabraknie”. Król – Ojciec wspierał jej pasję licząc na mariaż z krasnalowym biznesem. I tak pojawiło się pięciu
małych Jegomościów: Zielony, Niebieski, Brązowy, Żółty, Czarny – każdy do innego rodzaju „crap” [popolsku: gówno, szajs, bzdura,
badziewie], którego doświadczamy w naszym życiu. A ja tam byłam, miód i wino piłam… I to już koniec tej bajki.
Monika Mamzeta
U Iwaszkiewiczów nie organizowano seansów spirytystycznych, było za to dużo spotkań, obiadów, koncertów, dom był pełen życia.
Trudno o tym pamiętać teraz, kiedy Stawisko zostało przekształcone w muzeum, a w muzeum doświadcza się ciszy. Obrus
spirytystyczny jest psikusem, bo Iwaszkiewiczowie lubili żartować, jest także zaproszeniem do spotkania z nimi i rozmowy.
Marta Szulc
Obiekt odnosi się do splątania i uwikłania relacji osób mieszkających w willi w Stawisku na przestrzeni lat. Im bardziej próbuje się
zrozumieć więzi członków rodziny, tym bardziej badacz się w tym gubi, a jego bezradność narasta.
W sierpniu 1951 roku Jarosław Iwaszkiewicz odpoczywał w Sopocie z przysposobionym synem Wiesławem Kępińskim. Ta relacja
również nie była oczywista, ani dla Jarosława, ani dla Anny.
Agata Groszek
(…)
Życie wśród ludzi w domu, bloku, mieście to zawsze kompromis. Przebywanie z drugim
człowiekiem to ciągła gotowość na kompromis.
Praktyka jogi, którą zajmuje się od dawna, choć nie dość regularnie, to układ sił. Tych
fizycznych oraz emocjonalnych. To szukanie balansu, spokoju i równowagi nawet w tak
prostych pozycjach jak leżenie płasko na ziemi. Ciało i jego mięśnie, organy, skóra
szukają harmonii z emocjami, eliminując zbędne myśli.
Tytuł wystawy “Układ sił” kuratorowanej przez Martę Szulc w domu Iwaszkiewiczów
odczytałem właśnie tak. Życie w domu, w tak pełnym domu jak ten, to ciągłe poszukiwanie
równowagi. I chodzenie na kompromisy. Dziś dom ten jest muzeum a pozostałością
życia w nim są sprzęty, meble, pamiątki. Robiąc sesję jogi to właśnie one wyznaczały
większość moich pozycji. Ciałem wpasowywałem się w to co zastane.
Balansowałem.
Moja praca to performens dokamerowy – kilka godzin spędzonych w domu Iwaszkiewiczów
zostało w całości sfilmowane a później zmontowane w krótki film. To obiektyw
kamery, wyznacza kąt i zakres widzenia.
Pracując nad filmem chodziło mi o stworzenie pewnej ambiwalencji, którą czułem
w tym domu-muzeum, stąd takie sceny jak stanie na głowie, gdzie zza ściany wyłaniają
się jedynie nogi a ułożenie reszty korpusu jest niejasne. Sensualna karnapidasana
wykonana jest przy łóżku po stronie, po której sypiał być może sam Iwaszkiewicz.
A może spała tam jego żona Anna? Obecna jest symetria. Symetria wymaga wysiłku.
Drżenie ciała potęguje wysiłek. Głośny oddech. (…)
Wojciech Gilewicz
Obiekt jest przykładem tego, jak oboczne formy może przybrać skłonność do książek. Praca pochodzi z namiętności wycinania z pism
wnętrzarskich czytających osób i jest fantazją, by urządzić im czytelnię.
Katarzyna Sobczuk
Postanowiłem przywołać wspomnienie podróży w swoim obiekcie złożonym z zamalowanego obrazu olejnego z widokiem zamku
Grodziec, elementów ludowych oraz dekoracji kojarzących się z zobaczonymi tamże. Przedmioty te są bliskie wnętrzom polskiego
mieszkania, co podkreśla dziwność sytuacji, cepelii w murach zamku. Wrażenie nieprzystawalności dekoracji do budynku zamku
Grodziec spotęgowały odwiedziny czeskiego zamku Frýdlant pękającego od nadmiaru oryginalnych mebli, naczyń, sztuki i innych
elementów wnętrza nagromadzonych przez wieki.
Willa Iwaszkiewiczów jest pełna oryginalnych obiektów sztuki Witkacego, Jeana Cocteau Janiny Konarskiej, Leonor Fini i wielu innych
z podobnym uczuciem gęstości i oryginalności jak w Zamku Frýdlant. Postanowiłem spotkać we wnętrzu domu Iwaszkiewiczów obraz
zbudowany z dekoracji kupowanych na pchlim targu ze zindywidualizowaną sztuką, trofeami, designem z epoki jakby współczesny
wystrój z Grodźca zagościły w zamku Frýdlant. (fragment opisu)
Bartosz Kokosiński
O tym, że moja Babcia miała pierwszego męża, a mój ukochany Dziadek, który zmarł, gdy miałam dwanaście lat, nie jest biologicznym
ojcem mojej Mamy, dowiedziałam się po trzydziestce. Żeby o tym otwarcie porozmawiać z moją najdroższą Mamą, zebrałam się po
pięćdziesiątce.
Jednak Jej tajemnica ciążyła mi przez całe życie. Nawet gdy jeszcze nie wiedziałam, że jakaś istnieje… Nieobecny był obecny w moim
życiu. Zastanawiałam się, jak to się stało, że Mama urodziła się w Moskwie, skoro Dziadek poznał Babcię w Warszawie, przez Ciocię
Lidkę – która przecież bywała u nas na Wigilii. Dlaczego inna moja Ciocia powiedziała, że gdybym się związała z moim Kuzynem, to
nawet, nie trzeba by było dyspensy papieża”.
Przez tę tajemnicę, nie dane mi było poznać z pierwszej ręki historii mojej Babci i Prababci, które z pierwszym transportem
repatriacyjnym, z kilkumiesięczną wtedy moją Mamą – przyjechały do Polski z Rosji. Zbyt szczera opowieść prowadziłaby do
niewygodnych pytań.
Pozostały przepisy na tradycyjne potrawy, w tym bożonarodzeniowe łamańce z makiem. Czasochłonne i żmudne pieczenie tych
drobnych ciasteczek, było naszym wspólnym czasem z Babcią. Ta sukcesja ominęła moją Mamę. Zrobienie łamańców stało się bardzo
wcześnie jednym z moich świątecznych zadań.
Ciasteczka – ten materialny ślad naszej wspólnej historii – miały być katalizatorem wspomnień.
Praca Łamańce jest o obecności nieobecnych, o bólu fantomowym.
Monika Mamzeta
(…) Wątek trzeci: Urania
Iwaszkiewicz miał bliską mi wrażliwość na naturę, a szczególnie na drzewa. Wątki dendrocentryczne są mocno obecne w jego
twórczości.[1] W ostatnim wierszu, jaki napisał, Urania, podmiot liryczny zwraca się do jednej z sosen, które rosły obok domu. Nazwa ją
siostrą oraz muzą dnia ostatecznego, Boginią końca, boginią trwałości, ale i boginią zniszczeń. Utwór kończy się słowami: „Pogrzeb
mnie, ratuj, daj swoje korony, / Bym także był Uranią, nicością i sosną.” [2] (fragment opisu)
[1] A. Szóstak, Dendrocentryczny świat późnej poezji Jarosława Iwaszkiewicza, Uniwersytet Zielonogórski ORCID 0000-0001-6357-1212 , Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis, FOLIA 308
Studia Poetica 8 (2020) ISSN 2353-4583 e-ISSN 2449-7401 DOI 10.24917/23534583.8.7
[2] J. Iwaszkiewicz, Urania, z tomu Muzyka wieczorem, 2 lutego 1980 r.
Agata Groszek
Postacie w uścisku prezentują zapaśnicze chwyty, przez zatrzymanie ruchu na potrzeby fotografii powstaje nowa, teatralna jakość.
Twarze mężczyzn są spokojne, bez śladów wysiłku i potu, ich gesty mogą wydawać się czułe. To walka, nie-walka.
Scena walki zapaśników stała się metaforą autoagresji, która ulega przemianie w bliskość. Nie okazując sobie samemu współczucia,
zrozumienia, uważności walczymy ze sobą. Nie potrafiąc czuć własnego bólu, odcinamy się od siebie.
Małgorzata Widomska
Dzianinowa bluzka Anny jest dziwnie współczesna, z powodzeniem mogłaby być elementem postpunkowej stylizacji. Myślę jak ją
nosiła? Tego dnia, czy miała pod nią halkę, biustonosz? Pewnie błyskała zadziornie nagim ciałem. Anna musiała zachwycać, skoro
Iwaszkiewicz do końca swoich dni przechowywał ukrytą w szafie relikwię ich pierwszego miłosnego wyznania. Róż i miękkość włóczki
straciły na swej romantyczności i z czasem gubiąc swoje oczka bluzka zaczęła przypominać kolczugę. Prawdopodobnie zawsze nią
była. Anna „chorowała na nerwy” kilkakrotnie była hospitalizowana, dlatego eksponuję jej bluzkę na wygiętym łuku, którym nawiązuję
do klasycznego objawu wielkiego napadu histerycznego jakim jest wyginanie się w łuk całej sylwetki. Ciało tworzące arc de cercle
opiera się tylko na głowie i piętach, a brzuch jest wypięty ku górze.
Małgorzata Widomska
Tą pracą chciałam odnieść się do Iwaszkiewicza. Oficerskie prawidła zapobiegają deformacji galowego obuwia, będącego wyróżniającą
się częścią żołnierskiego umundurowania. Oficerki błyszczały, stukały, kroczyły w wyznaczonym i słusznym kierunku. Są symbolem
tego, co męskie, mocne i sprawcze. Przestawiając elementy prawideł w sugestywną formę rozkroku, chciałam opowiedzieć o rozdarciu,
bezradności, zatrzymaniu… oraz o pragnieniu eksploracji przeciwieństw.
Małgorzata Widomska
Edukację w Liceum Plastycznym rozpocząłem w 1999 roku i przez pięć lat nauki moim stałym i najlepszym modelem był tata. Jako
nastolatek najwięcej czasu spędzałem z nim podczas rysowania. On w bezruchu, pogrążony we własnym świecie czytał książki,
ja obserwowałem i rysowałem jego ciało pogrążony w swoich nastoletnich myślach. To były najspokojniejsze momenty naszej relacji.
Bartosz Kokosiński
To, co niewidzialne może tworzyć o wiele silniejsze bariery niż to, co widzialne. Każdy dom ma swoją energię. Tworzą ją domownicy –
ich emocje, przeżycia i doznania zasilają te energetyczne splątania. Ludzi już dawno nie ma, a ich ślad energetyczny unosi się
w powietrzu, istnieje jako pamięć oddechu w ścianach, dotyku na nożu do cięcia papieru, odkształceniu podłogi schodów od
wchodzenia i schodzenia, dźwięku bijącego zegara, ramie portretu ślubnego. Performans jest spotkaniem z Anną i Jarosławem
Iwaszkiewiczami. Poprowadzi go pamięć miejsca, ich energia i pytanie: co mogę dla was zrobić? Będę w nim pracować z żywiołem
powietrza.
Monika Waraxa